Henryk Chmielewski (pseudonim Papcio Chmiel) – grafik, rysownik, publicysta. Jeden z najpopularniejszych autorów komiksów w Polsce urodził się w Warszawie 7 czerwca 1923 r. Będąc uczniem gimnazjum im. Stefana Żeromskiego w Warszawie należał do 76 warszawskiej drużyny ZHP. W 1937 roku wraz z całą drużyną był na zlocie ZHP w Pomiechówku. Jako Powstaniec Warszawski brał udział w nieudanym ataku na niemieckie lotnisko Okęcie. W trakcie akcji został złapany i trafił do niewoli. Po dwóch miesiącach udało mu się uciec i jakiś czas ukrywał się u gospodarza, we wsi Janisławice. Po wojnie zamieszkał w Łodzi. Równocześnie pracował tam jako kreślarz i kontynuował naukę w prywatnym gimnazjum Prof. Duczymińskiego. W czerwcu 1945 roku został zmobilizowany do Oficerskiej Szkoły Artylerii w Toruniu. Po odmowie kształcenia się na oficera, w sierpniu 1947 został zdemobilizowany w stopniu kaprala. W tym samym roku podjął pracę jako grafik w redakcji „Świata Przygód”, późniejszy „Świat Młodych”, gdzie pracował do emerytury. Od 1957 roku twórczość Chmielewskiego opierała się głównie na rysowaniu komiksu „Tytus, Romek i A’Tomek”, opowiadającego o przygodach trójki harcerzy. Co ciekawe w historii pojawia się sam autor jako Papcio Chmiel. Z czasem pseudonim oraz charakterystyczna fryzura i wąsy stały się znakiem rozpoznawczym grafika. Chmielewski napisał trzy autobiografie: „Urodziłem się w barbakanie”, „Tytus zlustrowany” oraz „Tarabanie w barbakanie”. W 2009 roku, w 65 rocznicę Powstania Warszawskiego ukazało się specjalne wydanie komiksu pt.: „Tytus, Romek i A’Tomek jako warszawscy powstańcy 1944” oraz namalowany został przez grafika mural przy Muzeum Powstania Warszawskiego. Publicysta za swoją twórczość uhonorowany został szeregiem orderów i wyróżnień m.in. Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, Orderem Uśmiechu i Złotym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Henryk Chmielewski zmarł w nocy z 21 na 22 stycznia 2021 roku. Pośmiertnie odznaczony został przez Prezydenta RP Orderem Orła Białego.

Fragment z biografii „Urodziłem się w Barbakanie”

Na wiosnę 1937 roku ZHP zorganizował zlot w Pomiechówku pod Warszawą. Tatuś dokupił mi jeszcze zielony plecak, zielony koc, aluminiową menażkę i pelerynę. Na zbiórkę do szkoły przywiozła mnie mamusia dorożką (żeby się dziecko nie przedźwigało). Ale ze szkoły maszerowaliśmy do Dworca Gdańskiego czwórkami, całą drużyną, z plecakami na plecach. Namioty, sprzęt kuchenny i prowiant pojechały oddzielnie. Szedłem w ostatniej czwórce wśród najmniejszych. Na czele drużyny szedł fanfarzysta i dobosz, który wybijał na werblu takt marsza. „Całowała babka, całowała babka, całowała babka dziadka w nos!” – mruczeliśmy pod nosem w takt bębna. Po chodniku maszerowały matki, przynosząc nam wstyd przed resztą drużyny. Co chwila podchodziły do nas i chciały pomóc nieść plecaki. Rzeczywiście, ledwo niosłem swój, chyba większy ode mnie. Na dobitek drużynowy zarządził śpiew, aby drużyna godnie prezentowała się na ulicy. „Jak dobrze nam głęboką nocą wędrować jasną wstęgą szos…” – wyliśmy, choć był jasny dzień.”